Monitor Nastrojów Społecznych
poniedziałek, 26 października 2015
sobota, 24 października 2015
Warsaw Film Festival
Troszkę czasu już upłynęło od zakończenia Warsaw Film Festival, ale mimo tego podzielę się wrażeniami.
WFF...31'st edition. Byłam, odhaczyłam. Głupio brzmi to ostatnie słowo, ale przez jakość tegorocznych filmów czułam, że raczej odhaczaj wcześniej wykupione seanse. W tym roku było sporo o nowych technologiach i wkraczaniu ludzkości w nową erę. Co prawda widziałam też filmy o innej tematyce: dokument o kawałku komunistycznej, zamkniętej na świat Kuby czy całkiem przyjemny film o Palestyńczyku, który wygrał arabskiego Idola. Obejrzałam też parę filmów krótkometrażowych, i najnudniejszy w swoim życiu film o wizji końca świata/ludzkości - Parabellum. To, co zainteresowało mnie jednak najbardziej to temat techniki. Niby o tym czytam, niby trochę słyszę, ale obejrzenie filmu czy dokumentu daje o wiele jaśniejszy przekaz, pozwala wejść w temat głębiej – naprawdę się na nim zatrzymać i zastanowić.
Moje refleksje? Spora część naszego życia odbywa się coraz częściej wirtualnie i warto zdawać sobie sprawę z konsekwencji. Im mniej wiemy o tym temacie, tym szybciej dokonuje się zabieranie wolności obywatelskiej w sieci, a rozpoczyna kontrolowanie obywateli, czyli wykorzystywanie informacji o nas w przeróżnych celach. Proces ma miejsce w pierwszej kolejności na poziomie państw. Często chodzi o nasze bezpieczeństwo i przeciwdziałanie przestępczości. Zapominamy jednak, że zgadzając się niemal bez ograniczeń na hakowanie naszych danych w razie konieczności przez odpowiednie służby czy przechowywanie naszych danych przez instytucje, które niby mają nas chronić, oddajemy te informacje w ręce....polityków. Czy to na pewno dobry wybór? Biorąc pod uwagę profil psychologiczny statystycznego Pana czy Pani z partii X czy Y ja mam wątpliwości.
Festiwal skończył się szybko, ja się trochę czegoś dowiedziałam, trochę pozastanawiałam, chwalę też eleganckie foldery na bilety. Bardzo ładne....Jednak w tym roku na seansach po prostu nie było mi przyjemnie. Zupełnie też nie dostrzegłam tematu przewodniego trzydziestej pierwszej edycji - ludzie świry. Może film Parabellum trochę pokazywał jak bardzo bywamy nienormalni, ale w reszcie filmów ani krzty tej myśli przewodniej. Rok temu jakoś mi się bardziej podobało. Szczególnie zapamiętałam gruziński film Prezydent. Przypomniał mi trochę Gruzję, Tbilisi i fenomenalnie przedstawił państwo pod dyktaturą od wewnątrz. Pokazał jak bardzo system polityczny sprzężony bywa z charakterystyką społeczeństw.
Filmy które polecam:
Deep Web, Cudzoziemiec i Prezydent (2014).
WFF...31'st edition. Byłam, odhaczyłam. Głupio brzmi to ostatnie słowo, ale przez jakość tegorocznych filmów czułam, że raczej odhaczaj wcześniej wykupione seanse. W tym roku było sporo o nowych technologiach i wkraczaniu ludzkości w nową erę. Co prawda widziałam też filmy o innej tematyce: dokument o kawałku komunistycznej, zamkniętej na świat Kuby czy całkiem przyjemny film o Palestyńczyku, który wygrał arabskiego Idola. Obejrzałam też parę filmów krótkometrażowych, i najnudniejszy w swoim życiu film o wizji końca świata/ludzkości - Parabellum. To, co zainteresowało mnie jednak najbardziej to temat techniki. Niby o tym czytam, niby trochę słyszę, ale obejrzenie filmu czy dokumentu daje o wiele jaśniejszy przekaz, pozwala wejść w temat głębiej – naprawdę się na nim zatrzymać i zastanowić.
Moje refleksje? Spora część naszego życia odbywa się coraz częściej wirtualnie i warto zdawać sobie sprawę z konsekwencji. Im mniej wiemy o tym temacie, tym szybciej dokonuje się zabieranie wolności obywatelskiej w sieci, a rozpoczyna kontrolowanie obywateli, czyli wykorzystywanie informacji o nas w przeróżnych celach. Proces ma miejsce w pierwszej kolejności na poziomie państw. Często chodzi o nasze bezpieczeństwo i przeciwdziałanie przestępczości. Zapominamy jednak, że zgadzając się niemal bez ograniczeń na hakowanie naszych danych w razie konieczności przez odpowiednie służby czy przechowywanie naszych danych przez instytucje, które niby mają nas chronić, oddajemy te informacje w ręce....polityków. Czy to na pewno dobry wybór? Biorąc pod uwagę profil psychologiczny statystycznego Pana czy Pani z partii X czy Y ja mam wątpliwości.
Festiwal skończył się szybko, ja się trochę czegoś dowiedziałam, trochę pozastanawiałam, chwalę też eleganckie foldery na bilety. Bardzo ładne....Jednak w tym roku na seansach po prostu nie było mi przyjemnie. Zupełnie też nie dostrzegłam tematu przewodniego trzydziestej pierwszej edycji - ludzie świry. Może film Parabellum trochę pokazywał jak bardzo bywamy nienormalni, ale w reszcie filmów ani krzty tej myśli przewodniej. Rok temu jakoś mi się bardziej podobało. Szczególnie zapamiętałam gruziński film Prezydent. Przypomniał mi trochę Gruzję, Tbilisi i fenomenalnie przedstawił państwo pod dyktaturą od wewnątrz. Pokazał jak bardzo system polityczny sprzężony bywa z charakterystyką społeczeństw.
Filmy które polecam:
Deep Web, Cudzoziemiec i Prezydent (2014).
It's been a
while since the Warsaw Film Festival actually finnished but anyway I will try
to leave here some of my thoughts and impression about it.
WFF, 31'st
edition. I've been there, I've ticked it. It doesn't sounds encouragingly but
well..I really felt like I'm ticking each screening. This year there was much
about new technologies and entering of the humanity the new era. That was kind
of interesting topic but the rest of the movies…I simply didn’t really enjoy
watching. I’ve seen documentary about communistic and really reclusive Cuba,
quite enjoyable movie about young Palestinian who won the Arab Idol. There was
also short movie competition as well as probably the most boring movie I have
even seen – Parabellum, about the end of the world and the end of humanity. I
swear to God, that should be also the end of the cinematography. One nice thing
I need to admit about the festival is that I really went deeper into the
technology versus social life reflection. When you watch the documentary movies
about some issues, that helps you really go deeper and stay more clear about
the topic.
Anyway…my
thoughts? Nowadays significant part of our everyday life takes a place in
virtual reality – on the internet. We should really consider that and realize
the consequences. The less we know about this issue, the faster our freedom is
taking away and the control of citizens is applying. The information about us
are used to various purposes. This process takes a place firstly at the state
level and then it is global. We’ve been told that it’s about our security and due
to crimes prediction. But we really forget that if we agree to collect the data
about us or to hack this data by relevant institution that suppose to protect
us, we give this really private information in the hands of politicians. Is it
really a right choice? Considering the mental/ psychological profile of
statistics politicians I really doubt
that this choice is right. Even though some of you might still think this is all
about the security and the procedure is necessary still….remember, that a lot
of stuff seems to be right till it deeply touches you personally. To
summarize, the movies suggested to put
some of the control to this institutions that has this power to control this sphere.
The
festiwal ended up quickly, me – I've definetly learnt something and reflected. I
also commend this year’s folders for a ticket, really chick and classy. But…I
didn’t really enjoy screening this year.
Besides that I haven’t also noticed the topic of this year’s festiwal which was
,,crazy people’’. Unfortunately no crazy people at this movies. The year before
I actually enjoy more, especially movie called ,,the president’’ (2014). It
reminded me Georgia, Tbilisi and it showed the country under the dictatorship
from the inside. How the political system and features of societies are
connected.
Recommended
movies:
Deep Web, Foreign,
President (2014).
piątek, 9 października 2015
Chopin Festiwal and Warsaw Uprising
Pierwszy raz z takim zainteresowaniem śledzę konkurs Chopinowski. Domyślam się, że to z powodu mojego kolejnego wyjazdu, w zasadzie emigracji z Polski już niedługo. Kiedy byłam na Erasmusie w Finlandii dość często przeżywałam chwile nostalgii. Obowiązkowo codziennie śledziłam wiadomości z kraju, oglądałam polskie filmy online i starałam się śledzić nastroje społeczne, chyba nawet bardziej, niż gdy byłam w Polsce. Nigdy nie przepadałam za muzyką Chopina. Za smutna, zbyt przygnębiająca, zbyt dostojna, by zatrzymać się na niej na dłużej. Jednocześnie spowszechniała mi trochę bardziej, niż muzyka klasyczna nierodzimych kompozytorów, nie puszczana tak często. Słuchając jednak wykonań uczestników tegorocznego konkursu nabieram respektu i nieograniczonego podziwu. Postanowiłam też obejrzeć przypadkowy dokument o Chopinie, a potem pełnometrażowy film o nim i jego związku z George Sand.
Chopin nie żył zbyt długo (zm. w wieku 39 lat). Ponad połowę swojego życia spędził w Warszawie, a nie w Paryżu. Był niesłychanie związany z tym miastem, co doszło do mojej świadomości zaledwie dzisiaj. Dotychczas sądziłam, że bardziej związany był z Paryżem. Poraża wrażliwość, z jaką Chopin odnosił się do Polaków, Polski i Warszawy. To właśnie jego postać popchnęła mnie w stronę pewnej refleksji.....
Warszawa, Warszawa...no właśnie....
Przyznam, że to miasto nie obchodziło się ze mną zbyt łagodnie i chyba zgodzę się ze słowami Jana Nowickiego, że tutaj, w Warszawie ludzie zawsze są zajęci i zawsze gdzieś pędzą, nawet jak nic nie robią. Pewnie jest to jakieś uogólnienie. Pewnie tę prawidłowość można by zastosować do innych miast czy jakiś określonych grup społecznych. Jedno jest jednak dla mnie dość pewne. Warszawa przed Powstaniem Warszawskim była kompletnie innym miastem. Miała charakter, jakiś lepszy, niż ma teraz. Prawie całe miasto chciało walczyć o stolicę, a prawie cała Polska potem odbudowywała aż do ponad połowy lat 90. Czy teraz byłoby tak samo?
Wiele osób krytykuje Powstanie Warszawskie. Nazywa ten akt patriotyzmu pomyłką i głupotą. Bardzo często Powstańcy wiedzieli w zasadzie, że zginą. Mimo tego decydowali się zostać i bronić swojego miasta. Twierdzili, że dla nich nie ma innego wyjścia. Dzięki takim wydarzeniom w historii Polski możemy nazywać się Polakami i odróżniać od oportunistycznych Czechów.
Kultura, aby być silna i siłę utrzymywać musi być wspierana przez ekonomie i politykę. Nasza była w niedalekiej historii okupacji ciągle represjonowana. Gdyby nie takie wydarzenia jak powstania, w tym Warszawskie, polska kultura, a może nawet Polska po prostu by zanikała, politycznie właśnie. Takie akty mają ogromny walor polityczny. Gdybyśmy ulegali, poddali się i nie walczyli to utrzymanie suwerenności politycznej byłoby trudne, może nawet niemożliwe. Dla okupanta dużo trudniej jest podporządkować sobie kraj, który walczy, buntuje się i nie boi. Myślę, że to wydarzenie miało ogromną moc polityczną.
Ps. Dobrze, że Chopin nie wiedział o Powstaniu Warszawskim i zburzeniu Warszawy. Pękło by mu serce.
Ps. Dobrze, że Chopin nie wiedział o Powstaniu Warszawskim i zburzeniu Warszawy. Pękło by mu serce.
Honestly it is a really first time that I’m truly keen
on watching and listening a Piano Chopin Festival. I suppose it's because
I’m moving soon to another country. When I
was on Erasmus Exchange in Finland I had this nostalgia feeling quite often. I
was following Polish news or Polish movies even more than when I had been in Poland
in fact. I’ve never liked the Chopin music so much. Too sad, full of
melancholy, made me feel depressed a bit. It has become too commonplace basically. Nevertheless listening to all this
performances make me feel respect to Chopin music and limitless admiration to him.
I decided to watch some documentary about Chopin and then a movie about him and
his relationship with George Sand.
Chopin didn't live long in fact, 39 years only. More than
a half of his life he spent in Warsaw, not in Paris, as I thought before. He was really attached to
this city, which I’ve realized just today. The sensitivity with which
Chopin treated Poles, Poland and Warsaw is impressive. That all made me reflect
about Warsaw and its history.
Warsaw, well, well….
I have to admit that this city wasn’t gentle for me
and I have to agree with the words of sir Jan Nowicki that here, in
Warsaw people are always busy and in a rush, even if they do nothing.
It’s probably generalization. Probably his words could
describe other cities or specific groups of people only. One is quite obvious to me.
Warsaw was completely different city before Warsaw Uprising in 1944. It has a
different personality and character. I feel…a bit better than now. Almost all
residents of Warsaw were ready to fight for their city, almost all Poland and
Polish people wanted to rebuild Warsaw. Would it be the same now about Warsaw? I doubt it.
Many people criticize the Warsaw Uprising in 1944
calling this act of patriotism a huge mistake and complete folly. For many
insurgents it was obvious that they will die. Yet despite all the fear they
were taking a decision to stay in Warsaw and protect their city. Many
insurgents who are still alive are telling that there was no other way or
single thought in their minds to do something differnet than to fight. Thanks to people
like that and thanks to such an events and moments in Polish history we can
call ourselves Poles and differentiate ourselves from opportunistic Czechs for
instance. Sorry bros....
Culture, in order to stay strong needs
to be supported by economy and politics. Our Polish culture were oppressed in
our close history very often, by German and Russia. It there was no such an
events like many revolts, uprisings including Warsaw Uprising, our Polish
culture and even Poland as a state could wane step by step. Such an event and
steps like Warsaw Uprising have a huge meaning and political impact. If Polish
people would not have fight, undergone, gave up, keeping the political autonomy
would be very difficult or even not possible. Occupier need to consider the temper in
occupied area in fact. I guess it’s a
way easier to occupy the country with weak culture and lack of willing
to fight. That was never a case when It comes to Poland.
środa, 12 sierpnia 2015
Konflikt rosyjsko-ukraiński a przyszłość NATO - powrót do obrony kolektywnej
1. Nato – charakterystyka organizacja i znaczenie szczytów dla Sojuszu
NATO (North Atlantic Treaty Organization) jest organizacją
polityczno-wojskową, istniejącą od 24 sierpnia 1949 roku, posiadającą obecnie
28 członków. Polska przystąpiła do Sojuszu w roku 1999 wraz z Czechami oraz
Węgrami. Początkowo, celem NATO była obrona militarna przede wszystkim przed
Związkiem Radzieckim. Z czasem organizacja nabrała charakteru
stabilizacyjnego, starając się zapobiegać rozprzestrzenianiu się konfliktów
regionalnych, w celu zapewnienia bezpieczeństwa państwom członkowskim.
Najważniejszym organem decyzyjnym w NATO są szczyty, czyli spotkania Rady
Północnoatlantyckiej na poziomie szefów państw i rządów krajów członkowskich
oraz partnerów, które odbywają się średnio co dwa lata. Od początku istnienia
Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego decyzje podjęte podczas szczytów miały
zróżnicowany wpływ dla sojuszu. Jednym z bardziej znaczących z obecnej
perspektywy był szczyt w Londynie, gdzie Sojusz podjął decyzję o otwarciu się
na współpracę z państwami byłego bloku sowieckiego, szczyt w Rzymie w roku
1991, gdzie Sojusz ogłosił pierwszą jawną strategię oraz szczyt w
Lizbonie w 2010 r. kiedy to Sojusz w ramach nowej koncepcji strategicznej
sformułował swoje trzy podstawowe misje: zarządzanie kryzysowe, bezpieczeństwo
kooperatywne oraz obronę kolektywną (jako najważniejszą i rdzenną funkcję
Sojuszu). Mniejsza waga niektórych szczytów może wynikać z samego
charakteru organizacji. NATO zdaje się jak dotąd dostosowywać swoje etapy
rozwoju oraz decyzje do sytuacji międzynarodowej. W momentach kryzysowych i
przełomowych znaczenie szczytów zwiększa się. W sytuacjach większej stabilności
na arenie międzynarodowej szczyty mają charakter bardziej biurokratyczny. W końcówce
roku 2013 wydawało się, że planowany, kolejny szczyt, który miał ostatecznie
miejsce w Walii, w mieście Newport, 4 oraz 5 września 2014 roku będzie miał
właśnie taki rutynowy i biurokratyczny charakter. Spodziewano się, że zostaną
poruszone kwestie podsumowujące działania misji ISAF w Afganistanie oraz
plan dalszej pomocy dla władz Kabulu. Przełom roku 2013 i 2014 przyniósł
jednak diametralne zmiany w kwestii bezpieczeństwa w Europie. Rewolucja
na Ukrainie oraz następująca po niej nielegalna aneksja Krymu przez Rosję, czy
też agresja Rosji w południowo-wschodnich obwodach Ukrainy spowodowały, że
waga kolejnego szczytu w Walii nagle zdecydowanie wzrosła.
2. Stosunki NATO z Rosją.
Wysocy urzędnicy
rosyjscy często uważają, że NATO powinno było zostać rozwiązane wraz z końcem
zimnej wojny oraz że Putinowi nie przeszkadza tak Unia Europejska jak
właśnie Sojusz Północnoatlantycki (źródło - wykład z prof. Hubner), który
zagraża bezpieczeństwu Rosji. Ponadto od początku istnienia Sojuszu, Rosja była
przeciwna akcesji państw posowieckich i posatelickich, która podważa
bezpieczeństwo Rosji. NATO spostrzegane jest przez obywateli Rosji jako wróg,
największy tuż za rebeliantami z Czeczenii, czy Stanami Zjednoczonymi
(sondaż Centrum Lewady w 2011r.). Jednym z powodów jest funkcjonujące
powszechnie przekonanie, że Sojusz stara się zamknąć Federację Rosyjską w
okrążeniu oraz, że bieżące operacje lub misje np. w Libii czy Afganistanie są
bezprawne, nieskuteczne i zagrażają porządkowi międzynarodowemu. Nie najlepsze
stosunki na linii NATO – władze Rosji wynikają również z przekonania, że
największym dla obecnego establishmentu zagrożeniem są zachodnie wartości i
normy oraz liberalny system demokratyczny. Pod koniec lat osiemdziesiątych i na
początku lat dziewięćdziesiątych USA oraz Niemcy złożyły w kuluarach gwarancje
o nierozszerzaniu NATO o państwa posowieckie. Wtedy też rozpoczęła się ścisła współpraca
NATO z Rosją w niektórych obszarach tj. zwalczanie przestępczości narkotykowej,
przeciwdziałanie terroryzmowi, ratownictwo okrętów podwodnych i
planowanie cywilne na wypadek katastrof. Żaden inny partner NATO nie otrzymał
oferty porównywalnych stosunków. To wszystko poskutkowało podpisaniem Aktu
stanowiącego NATO-Rosja z 1997, Deklaracji Rzymskiej z 2002r. oraz utworzeniem
specjalnej Rady NATO- ROSJA. Rosja ma jednak poczucie zdrady ponieważ doszło do
rozszerzenia o państwa Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie obecnie
również buduje się infrastrukturę wojskową w pobliżu granic Rosji.
Dotychczas jednak NATO wyciągało rękę w stronę Rosji w celu zwiększenia
zaufania i współpracy. Konflikt rosyjsko-ukraiński, rozgrywający się w
bezpośrednim sąsiedztwie Sojuszu, skłonił jednak państwa Sojuszu do
refleksji nad powrotem NATO do korzeni, czyli skoncentrowaniem działań i
przygotowań sojuszniczych na rdzennej misji, jaką jest kolektywna obrona.
Kryzys stanowi najpoważniejsze wyzwanie dla bezpieczeństwa w Europie od czasu
zakończenia zimnej wojny, gdyż jest on wynikiem ścierania się dwóch
przeciwstawnych, konfliktogennych procesów.
3. Szczyt w Walii – powrót do obrony kolektywnej
Traktat Waszyngtoński składa się z czternastu artykułów. Mówi się, że
jego kluczowym elementem jest czwarty, dziesiąty oraz najważniejszy –
stanowiący o kolektywnym charakterze NATO - artykuł piąty, który mówi o tym, iż
każdy atak na któregoś z członków NATO powinien być interpretowany przez
pozostałe państwa członkowskie jako atak na nie same. Pierwszy raz na artykuł
czwarty powołały się Stany Zjednoczone, po zamachu z 11 września 2001. W myśl
postanowień kolejnego ważnego artykułu, czwartego - każdy członek
Sojuszu może zażądać posiedzenia Rady w każdym wypadku, gdy uzna,
że jego integralność terytorialna, polityczna niezależność, czy
niepodległość są zagrożone. W marcu 2014 Polska powołała się na artykuł
czwarty wiedziona sytuacja u swojego wschodniego sąsiada. Wcześniej na ten
artykuł powoływała się m.in. przez Turcję w związku z naruszeniem
przestrzeni powietrznej przez Syrię oraz niestabilną sytuacją w tym państwie.
Ukraina naturalnie nie jest członkiem NATO, ale Rosja podpisała się pod wizją
bezpiecznej i stabilnej Europy w Akcie Stanowiącym. Zobowiązała się do stworzenia
w Europie wspólnej przestrzeni bezpieczeństwa i stabilności, bez linii
podziałów lub stref wpływów, a także do poszanowania suwerenności,
niepodległości i integralności terytorialnej wszystkich oraz ich
niepodważalnego prawa wyboru środków zapewnienia własnego
bezpieczeństwa. Rosja wydaje się jednak podejmować próby odtworzenia
strefy wpływów, zajmując część Ukrainy, utrzymując liczne siły zbrojne na jej
granicach oraz domagając się uznania, że Ukraina nie może być członkiem
żadnego bloku, sama posiadając plany na obowiązkowe członkostwo Ukrainy w
Unii Euroazjatyckiej. Agresja Rosji na Ukrainę stanowił dzwonek alarmowy.
Pozwoliło to przypomnieć, że bezpieczeństwo nie jest dane raz na zawsze.
Rosja przez pięć minionych lat zwiększyła wydatki na obronność o 50 proc., a
kraje NATO zmniejszyły te wydatki średnio o 20 proc. Dokładnie to skłoniło
kraje Sojuszu do przeanalizowania inwestycji na obronność. W związku z nową
sytuacją polityczną, w Newport ogłoszono, że kraje NATO będą zwiększały wydatki
na cele obronne do poziomu 2 proc. PKB w ciągu dekady. Rasmussen – poprzedni
Sekretarz Generalny NATO dodał, że w ciągu roku od szczytu Sojusz dokona
przeglądu działań podjętych w celu zwiększania środków na cele obronne. Po raz
pierwszy też ogłoszono ostateczny termin przeglądu stanu armii i wydatków na
nią. Ustalenia z Walii dotyczyły również obecności wojskowej na
terytoriach wschodnich sojuszników. Jednak nie jest tajemnicą, że mimo
postanowień, nie wszystkie państwa członkowskie podchodzą do konfliktu
rosyjsko-ukraińskiego podobnie. Niektórzy jawnie głoszą, że zagrożenie ze
strony Rosji jest wyolbrzymiane i że Sojusz powinien skupić się bardziej na
innych konfliktach tj. Syria, ISIS. Ponadto mówi się również, że w samym NATO
wiele spraw jest ustalanych w kuluarach, a tam funkcjonują poszczególne
koalicje, z czego przeważnie najsilniejszą jest koalicja państw najsilniejszych
(ekonomicznie i militarnie), tj. Stany Zjednoczone, Niemcy (które znacznie
przyspieszyły swoje działania po wydarzeniach na Ukrainie), Francja, Wielka
Brytania (najwierniejszy historycznie sojusznik Stanów Zjednoczonych) oraz
Włochy. W ostatnich latach obserwuje się jednak wzrost znaczenia państw byłego
bloku wschodniego, zapewne z powodu zwiększonej współpracy, zwłaszcza
militarnej. Na szczycie ustalono również zwiększenie współpracy w zakresie
ataków cybernetycznych pomiędzy krajami członkowskimi i partnerami. Przyznano
zgodnie, że takie ataki mogą zagrażać dobrobytowi, bezpieczeństwu i stabilności
obszarowi euroatlantyckiemu nawet bardziej, niż atak konwencjonalny.
Powrót do
zdecydowanej kolektywności w przypadku konfliktu ukraińsko-rosyjskiego nie jest
jednak łatwy. Poszczególni członkowie Sojuszu są bowiem politycznie i
gospodarczo (w tym energetycznie) powiązani z agresorem konfliktu
ukraińsko-rosyjskiego, a tym samym niechętni do uznania jawnej jego
nieprzewidywalności. Stany Zjednoczone, jako najsilniejszy militarnie członek
NATO i niepisany lider Sojuszu wydaje się bardzo dobrze rozumieć problem
konfliktu i otwarcie krytykować Rosję, jednak sam konflikt rosyjsko-ukraiński
wydaje się nie być sprawą dla Amerykanów szczególnie ważną. Najnowsze
doniesienia mówią o pewnej pomocy militarnej dla Ukrainy, ale z całą pewnością
nie jest ona wystarczająca, aby zapewnić jej dotychczasową integralność
terytorialną, deklarowaną notabene w 1994 przez Rosję, Stany i Wielką Brytanię
w zamian za pozbycie się arsenału jądrowego. W świetle ataku na integralność
terytorialną kraju sąsiadującego z niektórymi członkami NATO, Sojusz zdecydował
się na uruchomienie właśnie gorącej linii z Moskwą, aby uniknąć
ewentualnego starcia, które mogłoby przerodzić się w otwartą wojnę. Wraz ze
zwiększeniem liczby żołnierzy państw sojuszniczych w państwach „wschodniej
flanki" NATO zwiększyło się bowiem ryzyko przypadkowej konfrontacji
z Rosjanami. Rosja zaś zwiększyła liczbę ćwiczeń wojskowych oraz lotów
bojowych w pobliżu granic państw członkowskich sojuszu.
4. Przyszłość NATO
Stoltenberg –
obecny Sekretarz generalny NATO ocenia, że przed Sojuszem stoją wielkie
wyzwania i wiele znaków zapytania zarówno na Wschodzie, jak i na Południu oraz,
że główną odpowiedzialnością sojuszu jest obrona integralności
terytorialnej wszystkich sojuszników, w tym także krajów bezpośrednio
sąsiadujących z zagrożonym regionem. Ponadto Stoltenberg potwierdza, że
Sojusz jest obecnie skoncentrowany na wdrożeniu ustaleń podjętych w Newport
oraz że liczba naruszeń zawieszenia ognia na wschodniej Ukrainie jest powodem
do ,,dużego niepokoju’’. Z kolei Wicepremier Tomasz Siemoniak chce,
aby przyszłoroczny szczyt NATO zaplanowany w Warszawie doprowadził do
zmian w strukturach Sojuszu, ze względu na natychmiastową potrzebę adaptacji
strategicznej. Zdaniem przedstawicieli władz Polski należy uznać, że pogorszenie
sytuacji w dziedzinie bezpieczeństwa na wschodniej flance ma charakter trwały.
Potwierdza to nie tylko konflikt rosyjsko-ukraiński, ale również zamrożone
konflikty w Rejonie Kaukazu tj. rejon Naddniestrza (Mołdawia), niedawna
inkorporacja do Rosji części Gruzji czy rosyjskie prowokowanie w rejonie
Arktyki czy na wodach terytorialnych Szwecji oraz Norwegii. Byłoby wskazane,
aby szczyt w Warszawie zainicjował nową strategię NATO, której celem powinno być
wzmocnienie całości Sojuszu oraz zwiększenie zdolności do tzw. odstraszania
konwencjonalnego, co oznacza, zdaniem Siemioniaka - możliwość reagowania
nie na poziomie brygady, ale co najmniej całej dywizji i korpusu. W tym celu
wydaje się konieczne, aby NATO zwiększało wspólne fundusze i żeby przypominać
członkom mniej przekonanym o braku podzielania podobnych wartości przez Rosję
oraz jej nieprzewidywalności, zwłaszcza w wymiarze bezpieczeństwa. Należy
przypominać sytuację Gruzji, mówić O Ukrainie, Naddniestrzu (Mołdawia) oraz o
tym, że Rosja jako pierwsza złamała umowę z NATO z 1997, tym samym przestała
stawiać siebie w roli partnera Sojuszu. Polska, dzięki swoim postsowieckim
korzeniom zdaje się dobrze rozumieć naturę Rosji i wagę zasady, że z silnym oponentem
należy rozmawiać również z pozycji siły. Działania NATO mają zatem
charakter prewencyjny oraz wzmacniający potencjał dyplomatyczny w rozmowach ze
zbrojącą się nieustannie Rosją, również w kwestiach dalszej współpracy w ramach
poszczególnych projektów NATO. Należy również mieć świadomość, że potencjalny
brak jednolitości stanowisk w Europie będzie stanowił najskuteczniejszą broń
strategów z Kremla na drodze do politycznego rozbicia UE czy skuteczności
NATO.
*Praca
zrecenzowana przez Europejską Akademię Dyplomacji
środa, 27 maja 2015
Chłopcy i dziewczynki z Wiejskiej
Wow...burza, istna burza! Takich emocji politycznych nie czuło się wokół od 2005, kiedy PO i PiS, jeszcze świeże i niemal dziewicze startowały do wyborów razem, z hasłem wspólnej koalicji - jeśli ktoś tu jeszcze pamięta. Skończyły jednak na deklaracjach wzajemnej nienawiści, która trwa do dzisiaj. Burza wyborcza trwa, bo nastąpiło zmęczenie obecną władzą - niektórzy czują większe lub mniejsze rozczarowanie. Niektórzy czystą wrogość. Nikt chyba nie jest zadowolony.
W tych wyborach najbardziej namieszał Pan Kukiz, bo znalazł się na odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie, z tą swoją szczerością i prostolinijnością prowadząc wszystkich tych, którzy są sfrustrowani albo brakiem zmian (PO zrobiła niewiele w kwestiach wewnętrznych), albo zmianami, których po prostu nie podzielają lub nie rozumieją. I tak Ci, co do wyborów mieli nie iść wcale albo zagłosować na Korwina, poszli za Kukizem, a potem głosowali na Dudę. Tak o to skończył się polityczny pat, bo o ile wcześniej rzeczywistość polityczna zdawała się dzielić na tych, którzy są nowocześni i odważniej opowiadają się za zmianami obyczajowymi czy politycznymi oraz na tych, którzy są raczej bardziej tradycyjni, zmianom na model zachodni (nie oceniam) niechętni to teraz mamy do czynienia z potężną ant-systemową masą krytyczną, która domaga się zdecydowanych zmian. Polska w dużej mierze ma dosyć braku poczucia misyjności politycznej i określoności. Mają dosyć leniwego trwania polityków, bo im na Wiejskiej wygodnie. Wyborcy Kukiza chcą odejścia polityków, którzy niczym się nie przysłużyli, nie mieli odwagi naprawić górnictwa (cholera, trzeba trochę tych kopalń polikwidować), systemu emerytalnego (to już jawna kradzież połowy składek OFE), opieki zdrowotnej - raczej coraz większy bałagan, a coraz więcej potrzeb, bo społeczeństwo się starzeje. Lekarze jednak coraz chętniej wyjeżdżają. Nie zrobiono wiele, żeby młodym osobom startowało się łatwiej, a przedsiębiorcom łatwiej rozwijało biznes. Nie obniżono podatków, nie uproszczono systemu podatkowego. Nie zredukowano, jak obiecano liczny pracowników administracji publicznej. Doprowadzono z całą pewnością do sporej stratyfikacji społecznej i emigracji, choć te ostatnie nie są skutkiem wyłącznie braku działań politycznych w ostatnich 8 latach. Emigracja zarobkowa czy różnice w poziomie życia są zjawiskami normalnymi dla gospodarek kapitalistycznych, a jednocześnie jeszcze na dorobku.
Zmiany, które następowały w kwestii inkorporacji prawa Unii Europejskiej, a która z reguły miewa całkiem dobre pomysły oraz budowania pozycji na arenie międzynarodowej nie były złe, ale niewystarczające. Niektóre świadczą o postępowości Polski (podwyższenie wieku emerytalnego np.) ale tempo w jakim je przeprowadzano, ilość (za mało!) oraz sposób (patrz: taśmy prawdy z ,,Sowa i Przyjaciele'') świadczą o jakimś problemie u podstaw życia partyjnego. Kukiz mówił dosadnie o gniciu i zepsuciu. O brudnym kolesiostwie i politycznym konformizmie, który - i tu też się zgadzam - można dostrzec we wszystkich partiach, nie w samej rządzącej PO czy PSL.
Obecnie w polskiej polityce nie ma dla mnie żadnego prawdziwego stratega, czy męża stanu, są jedynie chłopcy i dziewczynki z Wiejskiej, jak to fajnie określił prof. Piekarski. Jest tabun polityków, którzy nie trudnią się żadnym innym zawodem, tkwiąc w w polityce od lat.Tak to właśnie wygląda z perspektywy internetu, trochę TV.
JOW-y to może i dobry pomysł (jeszcze muszę to przeanalizować), ale czy załatwiłby problem trwania polityków? Dlaczego nie zastanowić się np. nad dwu-kadencyjnością parlamentarzystów, czyli zasadą, że żadnej poseł nie może pełnić roli posła dłużej, niż dwie kadencje z rzędu. Mogłoby to zapobiec braku misyjności tego zawodu i "obecnemu uprawianiu zawodu polityka". Z powodu braku bojaźni o utratę władzy, może politycy przestaliby bać się zdecydowanych zmian, bo tych trzeba dokonywać przecież szybko.
A tak w ogóle to po co nam tylu posłów i senat?
niedziela, 8 marca 2015
Polaków sposoby na cyrk
…i nie chodzi o ten słynny, na wiejskiej. Okazuje się
bowiem, że w Polsce, aby posiadać niebezpieczne, często egzotyczne zwierzę,
wystarczy założyć na przykład….cyrk. A jego założenie okazuje się zaskakująco proste.
Wymaga bowiem otwarcia własnej działalności gospodarczej i
uzyskania decyzji powiatowego lekarza weterynarii. Tę drobną lukę prawną
zaczęły wykorzystywać osoby, które po prostu stać na drogie, egzotyczne i
niedozwolone podmiotom fizycznym i prawnym zwierzęta tj. lwy, niedźwiedzie, tygrysy,
czy słonie.
Kiedyś kwestia prawnego podziału zwierząt na te, które można przetrzymywać lub nie w zasadzie u nas prawnie nie istniała. Nie istniała nawet prawna definicja zwierząt niebezpiecznych, ale amatorzy takich stworzeń i tak się znajdywali, niezastraszeni ewentualnymi konsekwencjami. Zresztą kto nie pamięta doniesień w wiadomościach czy kultowym teleekspresie o tym, że w jakiś lesie znaleziono rzadką odmianę afrykańskiego węża, albo w czyimś domu tygrysa, czy krokodyla.
Kiedyś kwestia prawnego podziału zwierząt na te, które można przetrzymywać lub nie w zasadzie u nas prawnie nie istniała. Nie istniała nawet prawna definicja zwierząt niebezpiecznych, ale amatorzy takich stworzeń i tak się znajdywali, niezastraszeni ewentualnymi konsekwencjami. Zresztą kto nie pamięta doniesień w wiadomościach czy kultowym teleekspresie o tym, że w jakiś lesie znaleziono rzadką odmianę afrykańskiego węża, albo w czyimś domu tygrysa, czy krokodyla.
Każdy kraj w UE ma swoje indywidualne regulacje prawne co do
prawa do posiadania i przetrzymywania zwierząt egzotycznych, rzadkich czy
niebezpiecznych. Polska wprowadziła swoje regulacje dopiero w 2011. Minister Środowiska wydal rozporządzenie w sprawie zwierząt niebezpiecznych dla życia i zdrowia ludzi (Dz. U. Nr 173, poz.1037) wyszczególniając taką
grupę zwierząt, która może stanowić zagrożenie i dzieląc różne groźne okazy na
te, które za otrzymaniem zgody właściwego miejscowo regionalnego dyrektora ochrony
środowiska można przetrzymywać tj. jak wilk czy ryś i te, których osoba
prywatna przetrzymywać nie może, czyli wspomniane słonie, niedźwiedzie, lwy czy
tygrysy. I byłoby bardzo dobrze, tylko że inny akt prawny – ustawa o ochronie
przyrody z 16 kwietnia 2004 posiada krótki zapis o tym, że zwierzęta z grupy
tych najbardziej niebezpiecznych można posiadać mając cyrk, ośrodek
rehabilitacyjny lub zoo. W efekcie tych prawnych implikacji, mimo, że cyrków
objazdowych w Polsce mamy cztery lub pięć to zarejestrowanych jest około czterdzieści. Jest bardzo prawdopodobne, że brak funkcjonowania w przepisach prawnych jednoznacznej interpretacji co należy uznać za cyrk może w rezultacie spowodować, iż zwierzęta niebezpieczne będą coraz częściej przetrzymywane przez podmioty , które w istocie nie pełnią funkcji cyrków, a jedynie chcą w ten sposób ominąć przepisy prawne. Departament Zarządzania Zasobami Przyrody Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zajmujący się ochroną przyrody w tym
rzadkich gatunków zwierząt ma miesięcznie co najmniej kilka wniosków i donosów
na osoby, które przetrzymują w swoich domostwach niebezpieczne zwierzęta, a nie są to wszystkie dane, bowiem nie wiadomo ile takich wniosków jest przyjmowanych regionalnie. Według pracowników ministerstwa zjawisko będzie coraz powszechniejsze i dopóki
nie powstanie regulacja prawna dotycząca definicji cyrku i jego rzeczywistego
charakteru, to luka będzie wykorzystywana częściej, a w efekcie rozporządzenie
nieskuteczne. W chwili obecnej trwają prace nad ustaleniem co należy uznać za cyrk i przeciwdziałaniem procederu. A tym czasem, jak to mówią - bogatemu nikt nie zabroni ;)
Trzy strategie na trzy różne typy obżarstwa
O tej porze roku, po zimowej stagnacji pewnie część z nas powoli zbiera się do przywrócenia pożądanych kształtów. Jednak jeśli pomimo wielu starań masz zawsze z tym spore trudności, to niekoniecznie kwestia niewystarczających starań. Naukowcy są coraz bardziej przekonani, że siła woli nie jest wystarczającym czynnikiem do zrzucenia wagi. W znacznej mierze sukces uzależniony jest również od genów, hormonów i czynników psychologicznych. Naukowcy z Oxfordu, Cambridge i BBC Science przeprowadzili bardzo intrygujące i praktyczne badanie. Na podstawie wywiadów pogłębionych podzielili osoby badane na trzy grupy: biesiadnicy, łakomczuchy i zajadacze stresu i emocji, a następnie dobrali odpowiednią dla typu obżarstwa strategię.
1) Biesiadnicy, gdy już zaczyna jeść nie potrafi przestać. Okazuje się, że ten typ obżarciucha - bez wątpienia kompulsywnego, nie posiada hormonu odpowiadającego za informacje o stanie najedzenia się przesyłaną po posiłku do mózgu. Naukowcy osobom z tej grupy zaproponowali zatem dietę wysokobiałkową, która sprawia, że czujemy się najedzeni przez długi czas. Wskazane produkty w takiej diecie to ryby, owoce morza, kurczak, ryż basmanti i kasze. Chleb czy ziemniaki całkowicie wyeliminowano w rekomendowanej diecie, ponieważ po nich szybko odczuwamy ochotę na zjedzenie czegoś jeszcze.
2) Osoby z drugiej grupy - łakomczuchy, zawsze czują się głodni lub niedojedzeni, mimo obiektywnie dużych porcji. Według naukowców za ciągłe poczucie głodu odpowiada wadliwy gen, który zakłóca przesył informacji o tym, że jesteśmy już najedzeni z żołądka do mózgu. W efekcie ta grupa osób ciągle czuje potrzebę zjedzenia czegoś tłustego lub słodkiego. Nieustająca dieta przez 7 dni w tygodniu jest zazwyczaj zbyt trudna dla osób z tej grupy, dlatego naukowcy zaproponowali normalną, zbilansowaną dietę przez pięć dni w tygodniu i rygorystyczną - około 800 kcal. dziennie przez jedynie dwa dni w tygodniu.
3) Zajadacze stresu i emocji mają już zwyczaj jedzenia więcej, gdy odczuwają stres lub nieprzyjemne emocje. Aby oduczyć tego zwyczaju naukowcy zaproponowali uczestnictwo w spotkaniach grupy wsparcia i pomoc online przy jednoczesnym utrzymywaniu zbilansowanej diety.
Rezultaty tak kompleksowego, a zarazem dość indywidualnego na etapie rozpoznania podejścia wnoszą wiele do naukowego świata dietetyki. Wszystkim uczestnikom badania udało się schudnąć. Jeśli rozpoznajesz u siebie podobne zwyczaje jedzeniowe, być może rozwiązaniem okaże się odpowiednio dobrana strategia żywieniowa.
1) Biesiadnicy, gdy już zaczyna jeść nie potrafi przestać. Okazuje się, że ten typ obżarciucha - bez wątpienia kompulsywnego, nie posiada hormonu odpowiadającego za informacje o stanie najedzenia się przesyłaną po posiłku do mózgu. Naukowcy osobom z tej grupy zaproponowali zatem dietę wysokobiałkową, która sprawia, że czujemy się najedzeni przez długi czas. Wskazane produkty w takiej diecie to ryby, owoce morza, kurczak, ryż basmanti i kasze. Chleb czy ziemniaki całkowicie wyeliminowano w rekomendowanej diecie, ponieważ po nich szybko odczuwamy ochotę na zjedzenie czegoś jeszcze.
2) Osoby z drugiej grupy - łakomczuchy, zawsze czują się głodni lub niedojedzeni, mimo obiektywnie dużych porcji. Według naukowców za ciągłe poczucie głodu odpowiada wadliwy gen, który zakłóca przesył informacji o tym, że jesteśmy już najedzeni z żołądka do mózgu. W efekcie ta grupa osób ciągle czuje potrzebę zjedzenia czegoś tłustego lub słodkiego. Nieustająca dieta przez 7 dni w tygodniu jest zazwyczaj zbyt trudna dla osób z tej grupy, dlatego naukowcy zaproponowali normalną, zbilansowaną dietę przez pięć dni w tygodniu i rygorystyczną - około 800 kcal. dziennie przez jedynie dwa dni w tygodniu.
3) Zajadacze stresu i emocji mają już zwyczaj jedzenia więcej, gdy odczuwają stres lub nieprzyjemne emocje. Aby oduczyć tego zwyczaju naukowcy zaproponowali uczestnictwo w spotkaniach grupy wsparcia i pomoc online przy jednoczesnym utrzymywaniu zbilansowanej diety.
Rezultaty tak kompleksowego, a zarazem dość indywidualnego na etapie rozpoznania podejścia wnoszą wiele do naukowego świata dietetyki. Wszystkim uczestnikom badania udało się schudnąć. Jeśli rozpoznajesz u siebie podobne zwyczaje jedzeniowe, być może rozwiązaniem okaże się odpowiednio dobrana strategia żywieniowa.
niedziela, 15 lutego 2015
Do believers have a good intuition?
The recent study shows that actually intuition make people more likely to believe in God and be religious. A 2007 survey by the Pew Forum on Religion (2008) found that 92% of Americans believe in God, with 71%
holding this belief with “absolute certainty”. Worldwide, evaluations suggest that approximately 88%–93% of the population
believes in a God or gods (Zuckerman, 2007). Some scientists have supposted that belief in God is intuitive. More specifically, humans
may have cognitive tendencies that support belief in God and other supernatural creatures..Others have proposed that the belief in God
provides explanations that reduce uncertainty, particularly when unexpected events are personally
meaningful. Moreover, belief
in God may reduce anxiety related to such uncertainties. Other scientists have attempted to explain such variation focusing on how individuals’ beliefs are affected by
their social contexts rather than on the distinctive psychological
features of individual believer.
One potentially relevant aspect of cognitive style is the extent to which individuals form their judgments intuitively, as opposed to through reflection.By intuitive judgments we can undestand the judgments made with little effort based on automatic processes, and by reflective judgments we mean judgments in which the judge pauses to critically examine the dictates of her intuition, thus allowing for the possibility of a less-intuitive or counterintuitive conclusion. Reflection is typically assumed to be more effortful than intuition. If belief in God is indeed intuitive (consistent with propositions that the underlying beliefs spring to mind automatically or effortlessly), this suggests that the extent to which one believes in God may be influenced by one’s tendency to rely on intuition versus reflection.
The latest study at Harvard University (2012) showed
that actually intuitive thinking predicts belief in God. People who exhibit thinking styles that are more intuitive and less
reflective are more likely to believe in God and to believe in God
with greater confidence. It could mean - believing in God is intuitive, but who will examine whether it's a good intuition or not ?
One potentially relevant aspect of cognitive style is the extent to which individuals form their judgments intuitively, as opposed to through reflection.By intuitive judgments we can undestand the judgments made with little effort based on automatic processes, and by reflective judgments we mean judgments in which the judge pauses to critically examine the dictates of her intuition, thus allowing for the possibility of a less-intuitive or counterintuitive conclusion. Reflection is typically assumed to be more effortful than intuition. If belief in God is indeed intuitive (consistent with propositions that the underlying beliefs spring to mind automatically or effortlessly), this suggests that the extent to which one believes in God may be influenced by one’s tendency to rely on intuition versus reflection.
poniedziałek, 5 stycznia 2015
Sieć społeczna determinuje wybór partnera
Ludzie są bardzo często przekonani, że poznali drugą połówkę dzięki przeznaczeniu lub łutowi szczęścia. Większość
Amerykanów jest przekonana, że sama decyduje o wyborze swojego partnera. Tymczasem to
nasza sieć społeczna w dużym stopniu determinuje nasze wybory. Kiedy analizuje się historie dotyczącego tego, jak ludzie poznali
swoich partnerów, można zobaczyć, że te spotkania nie były wcale przypadkowe.
Otóż, najczęściej przyszłą parę dzielą dwa (przyjaciel przyjaciela) lub
trzy stopnie oddalenia (przyjaciel przyjaciela przyjaciela) Znajomość zawarta
dzięki pośrednikom jest mniej ryzykowna i mamy dzięki temu więcej informacji o
partnerze (nie musimy ich zdobywać sami). Przypadkowe poznanie partnera (jak w
filmach) to wyjątek potwierdzający regułę. Partnerzy znajdują się wśród 8 tys.
osób, które są o trzy stopnie oddalenia od nas (20 przyjaciół x 20 przyjaciół
przyjaciół x 20 przyjaciół przyjaciół przyjaciół) Partnerów poznajemy coraz
dalej od domu (Bozon & Héran, 1989): w latach 1914-1960 15-20% badanych
poznało swoich przyszłych małżonków w pobliżu domu, w 1984 tylko 3%. 60%
badanych z chicagowskiej ankiety seksualnej poznało swoich przyszłych małżonków
w szkole, pracy, na prywatce, w kościele lub klubie towarzyskim. 10% badanych –
w pubie, przez ogłoszenie lub na wakacjach. Serwisy randkowe: w 2006 r. 1 na 9
Internautów w USA korzystał z jakiegoś serwisu randkowego (najpopularniejsze:
Match.com, eHarmony.com). 2013 r.: z portali randkowych korzysta 4 mln Polaków.
Madden & Lenhart, 2009: 43% spośród korzystających z serwisów randkowych
było na randce z osobą poznaną on-line, 17% z nich stworzyło związek, w tym
małżeński. Szacuje się, że 3% małżeństw poznało się przez Internet.
środa, 24 września 2014
Problemem nie jest zbyt wysoki poziom migracji, ale zbyt mały
Ostatnie badania brytyjskich naukowców pokazują, że w krajach Europejskiego Obszaru Gospodarczego, a więc strefa obejmująca państwa Unii Europejskiej i Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu migranci mieli ponad 25 miliardów dolarów wkładu w finanse publiczne i płacili średnio o 34% więcej podatków, niż pobierane świadczenia dodatkowe. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron okazuję się zatem niemałym hipokrytą krytykując niedawno imigrantów m.in. z Polski. De facto Polacy wpierają gospodarkę jego kraju.
Podobne wnioski płyną z analiz dotyczących wszystkich obszarów gospodarczych świata. Co więcej ekonomiczne korzyści z migracji ma każda ze stron. W krajach, w których migranci osiadają na stałe, przejawiają najwięcej innowacyjności i przedsiębiorczości, podejmują się prac, do wykonywania których brakuje chętnych i wykwalifikowanych osób (tj. sprzątacze, pielęgniarki, pomoc domowa). Pieniądze, które wysyłają do swoich rodzinnych krajów wpierają najbiedniejsze społeczności, zapobiegają skrajnej biedzie oraz maja znaczący wkład w Produkt Narodowy Brutto tych państw. Prognozuje się, że w roku 2014 przekazy pieniężne wynikające z migracji osiągną poziom 436 miliardów dolarów. Jednym z głównych punktów obrad dotyczących migracji Światowego Forum Ekonomicznego na rok 2014-2016 jest usuwanie barier na drodze do większej mobilności m.in. poprzez zwiększanie współpracy organizacji międzynarodowych i sektora prywatnego czy obniżanie kosztów usług bankowych. Dlaczego? Bo wsparcie migracji to rozwój gospodarczy zarówno dla krajów pierwszej i drugiej kategorii jak również krajów trzeciego świata.
Skandynawowie poszli jeszcze dalej i nie tylko wspierają migrację, ale mnożą korzyści z niej wynikające. Nie dość, że są jednym z najbardziej zglobalizowanym regionem biznesowym na świecie, to dzięki imigrantom i odpowiednio sprofilowanemu systemowi podatkowemu łatają dziurę emerytalną. Wiadomo bowiem, że kraje nordyckie są w niżu demograficznym. Mimo to prawie każdy marzy o emeryturze według szwedzkiego czy duńskiego modelu. Ta nie byłaby możliwa bez m.in. dużym podatkom płaconym przez imigrantów w tych państwach. Model ten wydaje się jednak dość sprawiedliwy, bowiem im dłużej dany imigrant przebywa, pracuje i kulturowo asymiluje się na obszarze tych państw, tym mniejsze podatki płaci.
Problemy wynikające z różnic kulturowych są oczywiście większe zazwyczaj w tych państwach, w których jest więcej imigrantów, ale wynikają one raczej dalej z niechęci do asymilacji oby stron, nietolerancji i nasilających się jej skutkach, odmawiania równości praw i zbyt dużym przywiązaniu do symboliki narodowej.
Źródło:http://forumblog.org/2014/09/supporting-migration-makes-good-business-sense/?utm_content=buffer116bd&utm_medium=social&utm_source=facebook.com&utm_campaign=buffer
Subskrybuj:
Posty (Atom)