poniedziałek, 25 lipca 2011

FOODING, Magda Gessler i pierogi....

W ostatnim numerze ,,Wprost'' można przeczytać dwa, bardzo interesujące artykuły dotyczące kulinarnych zwyczajów Polaków. Pierwszy opowiada o nowym trendzie, głównie najmłodszej części naszego nowego kapitalistycznego społeczeństwa: foodingu!
To nowatorski sposób spędzania wolnego czasu polegający ma tym, że znajomi umawiają się w kuchnio-jadalni jednego z nich, przynoszą produkty spożywcze i wspólnie gotują. Ktoś popija wino, ktoś miesza lub kroi, jeszcze ktoś inny podjada. Wszyscy jednak rozmawiają, biesiadują i ,,są razem'', tu i teraz, niemalże jak w rodzinie.
Gotowanie w kuchni....zamiast wyjścia do klubu? Okazuje się, że sporo osób bardziej preferuje tą pierwszą, smakowitą propozycję na piątkowy czy sobotni wieczór. Jak podnosi autor artykułu, a z czym ja się zgodzę: w zgiełku dnia codziennego i dobie barów szybkiej obsługi brakuje nam takich prostych chwil w których możemy usiąść z bliskimi i zjeść wspólnie prawdziwy posiłek, delektować się zapachem jedzenia i zwyczajnie porozmawiać lub się wygadać.
Chodzi jednak nie tylko o to!! Polacy coraz częściej podróżują, również w dalekie, egzotyczne miejsca, skąd przywożą mnóstwo nowych pomysłów na pobudzenie kubków smakowych. Takie spotkania to wymiana niemalże kulturowa, tylko że pomiędzy rodakami. Relaksują, bo wspominamy udane wakacje czy daleką wyprawę i sprawiają przyjemność nie tylko fizjologiczną, ale też poznawczą.
Wtrącając: sama uwielbiam tą formę spędzania wolnego czasu i wspólnie z przyjaciółmi przyrządzałam już dania kuchni meksykańskiej, hiszpańską tortille, arabskie hammus oraz parokrotnie znane i uwielbiane przez Warszawiaków sushi!! Następne w kolejce są polskie pierogi, bez wątpienia trudniejsze w przygotowaniu, niż egzotyczne, nierodzime dania.

Co ma do powiedzenia na temat kulinarnego wyrafinowania Polaków dość ekscentryczna osóbka - Magda Gessler? Drugi artykuł to wywiad właśnie z tą dość ciekawą postacią medialną i dla wielu gastronomicznym autorytetem. Dla mnie jest ona osobom
z bardzo bogatym i międzynarodowym doświadczeniem i prawdziwą pasjonatką wyrafinowanego stołowania się! Co trzeba brać pod uwagę czytając czy słuchając jej wypowiedzi.
Zaczyna się od wyśmiewania: PRL-owskich kotletów schabowych i barszczu z koncentratu, potem mody na hod-dogi z białych budek i falę dań kuchni włoskiej (choć ta moda trwa na peryferiach do dziś). Ponoć odbyły się pewne próby rozpropagowania specjałów francuskich, ale ta kuchnia była dla Polaków zbyt droga. Był też boom na chłopskie jadło, a teraz mamy albo chińszczyznę i kebaby dla robotników i biedniejszej klasy średniej albo stołowanie się w susharniach w przypadku młodych yupee: ,,jedząc sushi młody człowiek ma poczucie, że zjadł zdrowo i absolutnie modnie'', czytamy.
Pani Magda nawiązuje również do foodingu, który bardzo jej się podoba, ale jej zdaniem młodzi ludzie potrzebują ,,przewodnika'' - a najlepiej, żeby była nim ona sama, w przeciwnym razie nie będzie tak wyrafinowanie, jakby sobie tego życzyła <-- a="" br="" doda="" eby="" prosi="" si="" to="">
Co ja, jako czytelnik wyciągam z tego artykułu? Kluczowy wniosek: Polska wreszcie zaczyna się otrząsać!! Po okresie PRL-u, dobie prawdziwego kulinarnego przestoju i absolutnego zatracenia wszelkich tradycji wreszcie zaczynamy wiedzieć co to znaczy dobrze zjeść!
Może nasze początki po transformacji '89 były różnorodne, to dość kiczowate i dopiero teraz zaczynamy ,,jeść na poziomie''. Istnieje również jakaś nadzieja, że w końcu zaczniemy przypominać sobie co było przed okresem komuny i doceniać dawną kuchnię, tą która jest naprawdę nasza.
Trąciło mnie również na pewną refleksje: gdy przeczytałam tekst wpadła mi do głowy pewna analogia do Stanów Zjednoczonych. Mimo, że nasze Państwo istnieje od (powiedzmy) 966 roku, to okres komunizmu niemalże zresetował naszą kulturę i pewne procesy społeczno-kulturalne przebiegają podobnie, jak ma to miejsce w Stanach, a dobrym tego przykładem może być na przykład jedzenie. Choć zarówno Stany jak i Polska mają swoje regionalne specjały, to jednak odżywiamy się albo prostymi daniami z czasów wcale dawnych (Polska: PRL, USA: początki powstawania Państwa), albo multikulturowymi potrawami zapożyczanymi od innych.

Niestety tylko w nielicznych domach przetrwała tradycja lub pamięć o ,,prawdziwej kuchni polskiej'' i jeśli chcemy do takiej powrócić, a ponoć jest do czego, to odwiedzajmy nasze babcie, odgrzebujmy stare książki kucharskie i zabierajmy się do lepienia pierogów...

środa, 20 lipca 2011

Kiedyś słuchaliśmy się



 "(...) Kiedyś słuchaliśmy się mamy, taty, cioci, babci, albo księdza(...)
(...) dzisiaj słuchamy się tabloidów, telewizji, gazet no i tego, co mówią celebryci (...)"

Chyba trudno się z tym nie zgodzić i oba źródła są paradoksalnie do siebie porównywalne...