czwartek, 29 maja 2014

Komentarz do pokolenia Y

Mówi się ostatnio wiele na temat pokolenia Y, czyli tak zwanych Millenialsów na rynku pracy. Można odnieść wrażenie, że w przeważającej mierze są to raczej opinie negatywne. Jako - jak się domyślam przedstawicielka, mniej lub bardziej reprezentatywna odniosę się do paru powtarzających się charakterystyk.

Generacja Y to pokolenie oswojone z nowinkami technologicznymi. Nie potrafimy żyć bez internetu, Ipadów i smartphonów. Prawda to i mówię to  nawet z lekką dumą i zadziwieniem, że spotyka się to z dużą, czy w ogóle jakąś krytyką. Pluralizm informacji i forma przekazu z jakim spotykamy się w sieci raczej bije łeb na szyję ten w telewizji, od której uzależnione są pokolenia od nas starsze;)  Technologia sama w sobie nie sprawia, że kontakty z ludźmi się pogarszają. Niektórzy twierdzą, że może być nawet na odwrót. Dzięki technologiom, czy Social Media nasze sieci kontaktów poszerzają się, następuję szerszy przepływ informacji, lepiej rozumiemy świat. Inna kwestia, że konsekwencją tego może być zachwianie tradycyjnych wartości czy tradycyjnych kręgów znajomości, ale rozpatrywałabym to raczej w kategoriach zmiany, a nie degeneracji. Reasumując, technologie to bez wątpienia przyszłość, a millenialsom opanowanie jej przychodzi szybciej.  Jeszcze szybciej radzą sobie z nią pokolenia młodsze. Moim zdaniem to bardzo dobrze, ale trzeba zdawać sobie sprawę z możliwości technologii oraz ewentualnych zagrożeń (np. w kontekście przeładowania dystraktorami, problemy z byciem tu i teraz itp.)

Millenialsi to pokolenie aroganckie, pewne siebie, roszczeniowe i leniwie! Podobno nie lubimy pracować i nie szanujemy pracodawcy!
Bardzo dziwny zarzut, zapewne z ust tych, którzy nie rozumieją przemian. Odbije piłeczkę i dokonam porównania. ,,Pracuje się dla pieniędzy'', ,, pracuję na godny byt swojej rodziny'',  ,,nie warto dawać z siebie więcej ponad to, co wymaga pracodawca'', ,,byle do weekendu''. Czy słysząc takie hasła możemy mieć nadzieję, że praca to jakaś ważna sfera życia pokolenia, które je głosi? I czy nie są to przypadkiem myśli przewodnie pokoleń właśnie od nas starszych, które krytykuje Millenialsów? Mam trochę starszych kolegów i z ich ust praca przeważnie jawiła mi się jako jakiś przykry obowiązek, a pracodawca jako ktoś głupi i  nie wart szacunku. Ktoś z kim można i nawet należy bawić się w kotka i myszkę. Przeciętny przedstawiciel pokolenia X i starszych na pytanie o to kogo najbardziej nie znosisz odpowiada - przedsiębiorców. Na pytanie - kim chciałbyś, aby zostało Twoje dziecko odpowiada - przedsiębiorcą. Postawy takie zdeterminowane są zapewne całym systemem społeczno-politycznym, przestarzałymi metodami zarządzania ludźmi i ich zasobami, ale przede wszystkim..... wartościami - pokolenia starsze cenią sobie o wiele bardziej stabilność, bezpieczeństwo, co w przekonaniu Millenialsów nie jest ważniejsze od robienia czegoś satysfakcjonującego i nie zawsze gwarantuje tak ważny dla nich rozwój. Rozwój bowiem wiąże się zawsze ze zmianami, których niektórzy po prostu się obawiają i do których Milennialsi przygotowani są lepiej. Ponad to wszelkie sondaże dotyczące najważniejszych wartości Polaków wyraźnie pokazują, że to właśnie dla Millenialsów praca sama w sobie jest jedną z najważniejszych wartości i źródłem życiowej satysfakcji, a przynajmniej naszym marzeniem jest, żeby tak było. Pociąga  to za sobą duże zaangażowanie w pracę, cenienie wykonywanego zawodu i zawodowej aktywności, zdolność do większej mobilności. Inaczej jest w przypadku pokolenia X , dla których ważniejsze są pieniądze,własne mieszkanie i rodzina, a praca jest najczęściej instrumentem do wspierania tych wartości. Generacja Y - trochę odmiennie - ceni sobie życiowy balans - godzenie pracy i rozwoju z życiem osobistym.
Co jest złego w tym, że oczekują trochę szacunku, w zamian oferując postawę zgoła odmienną, niż praca jedynie dla pieniędzy, stabilności i poczucia bezpieczeństwa. Oczekują, że albo pracodawca będzie nieco bardziej elastyczny, albo zaakceptuje to, że prędzej, czy późnej pójdziemy własną drogą -  stąd większa zdolność do mobilności Millenialsów. Nowoczesne firmy, które próbują wejść w tzw. trzecią falę Tofflerowską dobrze to rozumieją i oferują różnorodne, często indywidualne ścieżki kariery. Millenialsi potrafią odwdzięczyć się głębokim zaangażowaniem i pasją. Potrzebują jedynie odpowiednio skomponowanych warunków, nowoczesnego zarządzania i oferty na rozwój.

Millenialsom brak wiedzy powszechnej, nie szanują kanonów, nie mają autorytetów. Mało adekwatny zarzut, biorąc pod uwagę, że to właśnie nasze pokolenie chyba najlepiej rozumie ideę uczenia się przez całe życie, najliczniej kończy uniwersytety -  często po dwa fakultety, w międzyczasie uczy się języków, wyjeżdża na wymiany zagraniczne i często jeszcze zdobywa doświadczenie zawodowe jednocześnie.
Tak, znajomość kanonów jest teraz bardzo potrzebna, lektury szkolne, takie chociażby jak Krzyżacy świetnie oddają obecną rzeczywistość i uczą rozumienia jej, a sypanie z rękawa nazwami prawych dopływów Wisły jest dziś do prawdy na wagę złota....

Uważam, że  w czasach przeładowania informacyjnego zarówno w środowisku pracy jak i w życiu możemy mieć  tolerancję na czyjąś niewiedzę, bo nie jesteśmy w stanie wiedzieć wszystkiego, nawet tego, co tyczy się kanonów. W pracy, w szkole i w życiu ważniejsze wydaje się docenienie umiejętność myślenia przyczynowo-skutkowego (reasoning) czy postawy aktywnej i zaangażowanej. Na obronę moich słów mogę tylko powiedzieć, że aktorka - Krystyna Janda myśli podobnie. Skoro o autorytetach mowa - rzeczywiście ich posiadanie może okazać się potrzebne, czy w życiu niezbędne, ale ślepa wiara w jakikolwiek autorytet nie ma nic wspólnego z rozwojem i obiektywizmem. Nic zatem złego w tym, że Millenialsi stronią od takich życiowych determinizmów. Zamiast podążać za autorytetami wolą wyciągnąć cząstkę inspiracji, choćby od osoby z najbliższego otoczenia.

Post jest dużą generalizacją, ale trudno na generalizację  - w dodatku nietrafioną, nie odpowiedzieć przy użyciu generalizacji.



niedziela, 25 maja 2014

Wojciech Jaruzelski nie żyje

Trochę to symboliczne, że jeden z najbardziej kontrowersyjnych postaci polskiego świata politycznego lat osiemdziesiątych i ostatni przywódca PRL zmarł właśnie w dzień wyborów do Parlamentu Europejskiego, dziesięć lat od wstąpienia Polski do innego ,,bloku'' politycznego, niż ten Rosyjski ....

Bez wątpienia stan wojenny był dla niego ciężką kulą u nogi do jego ostatnich dni.  Mimo, że był politykiem, który nawet wspierał ideę okrągłego stołu i który w jakiś sposób zaczął przyczyniać się - chyba nieintencjonalnie, do transformacji '89 w pokojowym, kooperacyjnym kształcie, to jak na razie przez większość Polaków pamiętany jest jako zdrajca. Czy taka ocena jest słuszna i obiektywna w kontekście politycznych kuluarów tamtych czasów? Czy nie był przypadkiem politykiem tragicznym, który musiał wybierać pomiędzy większym, a mniejszym złem?




Tutaj rozmowa z nieżyjącym Wojciechem Jaruzelskim w programie Tomasz Lis na żywo:  ---> Generał u Lisa

poniedziałek, 5 maja 2014

Czy czytając książki rzeczywiście stajemy się lepszymi ludźmi?


Bez wątpienia czytanie może być bardzo przyjemne, ale czy w czasach, w których bardziej liczy się nadążanie za informacjami, dzięki którym mamy szansę lepiej zrozumieć zmieniający się w oka mgnieniu świat czytanie długich, barwnych powieści nie jest przypadkiem po prostu zbędne? Książki wprawdzie informują nas o jakichś ważnych wydarzeniach, ale czy media nie robią tego lepiej i szybciej? Współcześnie przewaga informacyjna jest w zasadzie elementem niezbędnym do osiągnięcia życiowego sukcesu. Czy zatem nie przeceniamy już trochę książek i niesłusznie próbujemy wmówić młodym pokoleniom, że czytanie rozwija? 



Uczeni od dawna zadają sobie podobne pytania. Jednym z pierwszych był zresztą sam Platon, mimo, że raczej nie żył w czasach szumu informacyjnego. Pisał, że czytanie tragedii czy prozy jest po prostu pouczające. Niektórzy jego następcy twierdzili nawet, że niektóre powieści pomagały przebudzić się moralnie całym społeczeństwom, wzniecić rebelie czy stanowić zaczyn do reform społecznych, albo po prostu dostrzec inny punkt widzenia jakiegoś problemu. 

Współcześnie nauka również stawia podobne pytania i próbuje dociec czy czytanie rzeczywiście rozwija, a jeśli tak, to jakie umiejętności i jaki rodzaj literatury jest najbardziej dla człowieka wartościowy. 

Balt i Velkamp (2013) z Uniwersytetu w Amsterdamie opublikowali wyniki badań pokazujące, że osoby czytające literaturę piękną wykazują więcej empatii (więcej zaangażowania emocjonalnego i poznawczego), niż osoby czytające np. literaturę faktu. 
Inna naukowa publikacja - Castano i Comer-Kidd'a (2013) z The New School for Social Research w Nowym Jorku również przemawia za przewagą czytania właśnie literatury pięknej. Badacze przypuszczali, że w wielu powieściach, w których barwna narracja koncentruje czytelnika na wewnętrznych przeżyciach i myślach postaci może mieć naukowe powiązanie z tzw. teorią umysłu, czyli dysponowaniem systemem pojęć, dzięki którym możemy wnioskować o stanach mentalnych innych osób i tym samym lepiej rozumieć świat społeczny (social understanding). Castano i Comer-Kidd'a przeprowadzili eksperyment, który wykazał, że osoby, które czytały najpierw fragmenty powieści z gatunku literatury pięknej poradziły sobie lepiej z zadaniami ,,teorii umysłu'' (głównie zadanie poznawcze), niż osoby czytające ustępy literatury faktu, literatury popularnonaukowej, czy te, które nie dostawały do przeczytania żadnych tekstów.  Innymi słowy czytając literaturę piękną możemy stać się bardziej zdolni do wczuwania się w cudze umysły, a co za tym idzie, usprawniać swoje kompetencje społeczne.



Inni naukowiec - Dan Johnson z Uniwersytetu w Waszyngtonie i Lee zadał sobie jeszcze inne pytanie - czy czytanie literatury pięknej może zmieniać spostrzeganie stereotypów rasowych? Jego badanie - przełomowe w tej dziedzinie wykazało, że osoby, które dostawały teksty o tematyce rasowej, pełne barwnej narracji (historia muzułmańskiej wdowy, której mąż Arab zginął w ataku terrorystycznym na World Trade Center 11/09) znacznie częściej zmieniały ocenę i spostrzeganie różnic rasowych i rewidowały swoje stereotypy, niż osoby, które dostawały jedynie streszczenie tej samej historii. To pionierskie badanie, które pokazało wpływ czytania literatury pięknej na jednostkową ocenę granic i podobieństw rasowych i stanowi kolejny dowód na to, że aby zwiększać społeczną empatię, wrażliwość, czy pluralistyczne widzenie świata, należy najprawdopodobniej promować....czytanie literatury pięknej. 


Źródła:

1)http://www.3quarksdaily.com/3quarksdaily/2014/01/do-good-books-improve-us.html
2)http://www.3quarksdaily.com/3quarksdaily/2014/04/does-literary-fiction-challenge-racial-stereotypes.html?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+3quarksdaily+%283quarksdaily%29&utm_content=FaceBook
3) https://www.sciencemag.org/content/342/6156/377
4) http://www.nature.com/ng/journal/v36/n11s/full/ng1435.html
5) http://www.tandfonline.com/doi/abs/10.1080/01973533.2013.856791#.U2hTZoF_s8Q
6) http://www.plosone.org/article/info%3Adoi%2F10.1371%2Fjournal.pone.0055341